Jeździłam nową Toyotą Yaris. Zmiany nie obejmą jednego – to nadal będzie król miejskiej dżungli

Nowa Toyota Yaris jest pieszczotliwie nazywana przez inżynierów producenta generacją 4.5. Co nie oznacza, że wprowadzone zmiany nie są widoczne, wręcz przeciwnie. Przede wszystkim, są to zmiany na lepsze.
Jeździłam nową Toyotą Yaris. Zmiany nie obejmą jednego – to nadal będzie król miejskiej dżungli

Toyota Yaris to stały element polskich miast i wcale Wam się nie wydaje, że widzicie ją na każdej ulicy. W swoim segmencie Yaris stanowi 27% rynku, zdecydowanie wyprzedzając Fabie (14%), Dacię Sandero (10%), Renault Clio (9%) i Opla Corsę (6%).

Zdjęcia – Sylwia Januszkiewicz, CHIP.PL

Polacy pokochali nie tylko ten konkretny model, ale ogółem małe Toyoty. Yaris, Yaris Cross i Aygo X stanowią 30% ogółu polskiego rynku. Domykając temat statystyk, 67% sprzedawanych Yarisów trafia w ręce przedsiębiorców, pozostałe do klientów indywidualnych.

Nowa Toyota Yaris i nowy kolor w palecie to połączenie idealne

Nowy Yaris kroczy obraną w poprzedniej generacji ścieżką i wygląda coraz bardziej agresywnie. Szerokie nadkola, usportowione felgi, spory grill. To już nie wygląda jak miejska popierdółka i wcale nie musimy dysponować wariantem GR Yaris, żeby wzbudzać szacunek innych uczestników ruchu.

Na zdjęciach widzicie dwa warianty nowego Yarisa. Biały to GR Sport i tutaj pamiętajcie, że jest to tylko pakiet stylistyczny. Ten prawdziwie sportowy Yaris to GR Yaris. W tym wariancie dostajemy 18-calowe felgi aluminiowe.

Niebieski to z kolei wariant Premiere Edition w kolorze Neptune Blue. Yaris i ten kolor są dla siebie stworzeni! Kolor jest delikatnie pastelowy i robi ogromne wrażenie. Nie przeszkadzają w tym mniejsze, niż w GR Sport, 17-calowe felgi.

Czytaj też: Test Toyota Mirai – przyszłość jest tutaj i wygląda obiecująco

Nowa Toyota Yaris ma sporo zmian we wnętrzu i złe wiadomości dla pasażerów z tyłu

Pierwszą rzeczą, która od razu rzuca się w oczy we wnętrzu nowego Yarisa, jest ekran kierowcy, czyli 12,3-calowy Digital Cocktpit. Ten znajdziemy w trzech najwyższych wariantach wyposażenia i jest to duże ułatwienie. To nie tylko dobrze wygląda, ale jest bardzo funkcjonalne. Mieści więcej informacji i ułatwia życie kierowcy. W tańszych wariantach mamy klasyczne zegary i mniejszy ekran o przekątnej 4,2 cala.

Ekran główny w trzech tańszych wersjach ma przekątną 9 cali interfejs Toyota Touch 3, w droższych jest to 10,5 calowy wyświetlacz z Toyota Smart Connect. Układ interfejsu będzie znajomy wszystkim, którzy mieli styczność z nowymi modelami Toyoty. Multimedia z nowym interfejsem są na ekranie głównym, wszystkie ustawienia auta na ekranie kierowcy.

Na dużym ekranie głównym można bez problemu wyświetlić interfejs smartfonu i nowy Yaris obsługuje bezprzewodowe Android Auto i Apple CarPlay. Oprogramowanie auta również aktualizuje się bezprzewodowo (OTA), a do tego mamy też głosowego asystenta, którego można wywołać komendą Hej Toyota. Pozostając w bezprzewodowym temacie, warianty Premiere Edition i GR Sport obsługują cyfrowy kluczyk w smartfonie z roczną subskrypcją w cenie auta.

Tym, co się nie zmieniło w nowym Yarisie, jest kamera cofania. To nie jest kamera z nowej generacji aut i to widać. Jakość obrazu jest, delikatnie mówiąc, taka sobie.

Bez zmian jest też skromna ilość miejsca na tylnej kanapie. Yaris nadal ma homologację na pięciu podróżujących, ale jazda z tyłu nie należy do przyjemnych. Ani ja, ani dwóch kolegów z innych redakcji nie byliśmy w stanie wytrzymać zbyt długo na tylnej kanapie i musieliśmy zamieniać się w czasie jazdy. Na krętych drogach przybywanie na tylnej kanapie jest tak nieprzyjemne, że wożenie tu dziecka z chorobą lokomocyjną może być sporym wyzwaniem.

Miejsca z przodu nie brakuje i o ile nie mówimy o kierowcy o wzroście 190 cm i zbyt wysokim pasażerze z tyłu, nie trzeba szukać kompromisu między miejscem z przodu a miejscem na tylnej kanapie.

Czytaj też: Test Mercedes EQE 500 4Matic – elektryczna limuzyna. Ta tańsza i trochę bardziej agresywna

Toyota Yaris dostała szereg nowych systemów bezpieczeństwa. Na czele z tym jednym, który trudno wyłączyć

Mowa oczywiście o cudownym unijnym systemie ostrzegania o przekroczeniu prędkości, sparowanym z wcale nie cudownym systemem rozpoznawania znaków. Więc jeśli auto źle rozpozna znak ograniczenia prędkości, a robi to bardzo chętnie, system zacznie piszczeć. Nie mniej chętnie. Można go wyłączyć, ale znajduje się on na samym końcu Menu, więc trzeba się trochę naklikać przycisków na kierownicy, aby dotrzeć do odpowiedniej opcji.

Do tego mamy szereg systemów wchodzących w skład Toyota Safety Sense. Wykrywanie zderzenia czołowego, unikanie kolizji przy niskich prędkościach, wspomaganie hamowania, awaryjne zatrzymanie w przypadku zasłabnięcia kierowcy, asystent pasa, bezpiecznego wysiadania, martwego pola, sprawdzanie tylnych foteli przy wysiadaniu, usprawniony adaptacyjny tempomat… Trochę tego jest. Głównie są to systemy wymagane przez unijne regulacje, ale jest ich zwyczajnie więcej niż w poprzedniku.

Czytaj też: [Wideo] Nowa Toyota Prius przestała być taksówką

Nowa Toyota Yaris bardzo dobrze sprawdzi się w miejskim otoczeniu. O co chodzi z generacją 4.5?

Inżynierowie Toyoty mówią na nowego Yarisa, że jest generacją 4.5. Wynika to z faktu, że zastosowano w nim przekładnię z 5. generacji hybryd Toyoty, ale system sterowania paliwem i stopniem sprężenia z generacji 4.

Nowy Yaris jest dostępny z dwoma silnikami. W pełni benzynowym 1.5 Dynamic Force o mocy 125 KM ze skrzynią manualną lub automatyczną lub hybrydowy 1.5 Hybrid Dynamic o mocy 116 lub 130 KM, oba z przekładnią e-CVT. Przyśpieszenie 0-100 km/h waha się, w zależności od wariantu, od 9 do 10,2s. Warto tu dodać, że rok 2024 jest ostatnim, w którym można kupić benzynowego Yarisa. Od 2025 roku dostępne będą wyłącznie hybrydy.

Hybrydowy Yaris, bo takimi miała okazję jeździć, to klasyczne definicja hybrydy. Auto bardzo ładnie przyśpiesza przy niższych, typowo miejskich prędkościach i do sprawnego pomykania po mieście sprawdzi się idealnie. Jak typowa hybryda, przy dłuższym i mocniejszym wciśnięciu gazu zaczyna bardzo hałasować, a dźwięk silnika należy do tych cierpiących.

Typowo miejski jest układ kierowniczy. Brakuje mu precyzji i początkowo nie reagował zbyt chetnie na moje polecenia, do momentu wyczucia odpowiedniego skrętu. Przypadkowe ruchy kierownicy niemal nie wpływają na tor jazdy, za to na pewno docenią go miłośnicy bardzo miękkiego i lekkiego wspomagania.

Zawieszenie nie jest przesadnie sztywne, ale nowy Yaris bardzo dobrze trzyma się zakrętów i pokonywanie krętych dróg jest bardzo przyjemne. W mieście poradzi sobie z typowo miejskimi dziurami. Poczujecie je, ale nie będziecie przy tym gubić zębów.

O spalaniu nie mogę powiedzieć zbyt wiele, bo kręte drogi ze sporą ilością podjazdów to nie jest reprezentatywny pomiar, ale koledzy z innych redakcji mieli już okazję sprawdzić nowego Yarisa w mieście i deklarowane przez producenta wyniki poniżej 4l/100km są podobno w pełni osiągalne.

Czytaj też: Test Renault Espace espirit Alpine – ogromny, komfortowy, ale wersalki już nim nie przewieziesz

Nowy Yaris w ładnym kolorze to drogi Yaris. Chętnych na pewno nie zabraknie

Rozstrzał cenowy nowego Yarisa jest całkiem spory. Najtańszy wariant wyposażenia Style z 15-calowymi felgami stalowymi i manualną skrzynią biegów kosztuje od 84 900 zł i od 99 99 zł w hybrydzie. Warianty Premiere Edition i GR Sport to już wydatek 128 900 i 129 900 zł.

Nowa Toyota Yaris na pewno znajdzie wielu nabywców, nie tylko w Polsce. Wcale się temu nie dziwię. Kompaktowa, bardzo ładna, dobrze wyposażona i cały czas w przystępnej cenie. Czy trzeba czegoś więcej do szczęścia?

Na chwilę obecną to wszystko, co mogę powiedzieć po paru godzinach spędzonych z autem. Pełny test postaramy się zrealizować dla Was w ciągu kilku najbliższych miesięcy,