Test Mercedes EQB 350 4MATIC. Rodzinnie, bezpiecznie i na prąd

Gama aut elektrycznych Mercedesa jest bardzo szeroka. Mercedes EQB to odpowiednik spalinowej serii B. Auta o dosyć specyficznej urodzie, za to bardzo przestronnego i niewątpliwie eleganckiego. W nasze ręce trafił wariant EBQ 350.
Test Mercedes EQB 350 4MATIC. Rodzinnie, bezpiecznie i na prąd

Co by o nim nie mówić, Mercedes EQB wyróżnia się z tłumu

Słyszałam różne opinie na temat powierzchowności EQB. Osobiście nie uważam tego auta za szczególnie urodziwe. Jest kanciaste i niezgrabne. Doceniam jednak jego wymiary – 4 684 mm długości, 1 834 mm szerokości ze złożonymi lusterkami (2 020 mm z rozłożonymi) i 1 667 mm wysokości sprawiają, że to autko z jednej strony nie będzie Wam sprawiało problemów nawet na dosyć ciasnych uliczkach, czy parkingach, a z drugiej – spokojnie „obsłuży” nawet 5-osobową rodzinę. O przestronności wnętrza EQB opowie Wam Arek, ja natomiast zatrzymam się na chwilę przy bagażniku.

Jeśli podróżujecie całą rodziną, macie więc pasażerów z tyłu, do waszej dyspozycji pozostaje przestrzeń bagażową o pojemności 495 l lub 675 l – w zależności od tego, czy chcecie zmieścić bagaż do linii okien, czy do sufitu. Jeśli złożycie tylne siedzenia, wartości te wynoszą odpowiednio 1060 l i 1710 l. Całkiem nieźle jak na auto o takich wymiarach.

Jakby nie patrzeć, miejsca musi być dużo, bo Mercedes EQB występuje też w wersji 7-osobowej, która ma identyczne wymiary. Więc bagażnik musi pomieścić dwa dodatkowe rzędy foteli. Tylna kanapa składa się w proporcjach 40-20-40, a jeśli miejsca okaże się nadal zbyt mało, do dyspozycji mamy relingi dachowe. W bagażniku nie znajdziemy żadnych wodotrysków. W elektryku zawsze miło jest znaleźć gniazdo 230V, ale tutaj go nie mamy.

Czytaj też: Test Mercedes EQS 450+. Wzorowe auto elektryczne, ale czy dalej limuzyna?

Eleganckie wnętrze, ale trochę tu ciemno

Arkadiusz Dziermański

Po zajrzeniu do wnętrza Mercedesa EQB można zauważyć dwie rzeczy. Pierwsza to wykonanie. Jakość Mercedesa została tu zachowana i choć łączony jest tutaj głównie błyszczący plastik ze skórą i metalowymi wstawkami, to jakość materiałów oraz ich spasowanie stoi na odpowiednio wysokim poziomie. To nie jest auto za mniej niż 100 tys. złotych i da się to odczuć.

Piano black jest niezmiennie wybitnie niepraktyczny. Zawsze brudny i łatwy do porysowania, ale EQB to jedno z niewielu aut, w którym wygląda on zaskakująco dobrze.

Drugim rzucającym się w oczy elementem jest to, że w testowym wariancie kolorystycznym wnętrze jest bardzo ciemne. I choć szyby są spore, mamy duże tafle szkła na dachu, to mam wrażenie, że w tym wnętrzu coś dosłownie pochłania światło. Ale są osoby, którym na pewno przypadnie to do gustu. A plus tego jest taki, że podświetlane elementy wnętrza wyglądają efektowniej. Świeci się tu… sporo, ale zdecydowanie ze smakiem. Opcji konfiguracji kolorów podświetlenia jest bardzo dużo, ale też zawsze można je wyłączyć.

Bardzo przydał mi do gustu projekt deski rozdzielczej. Ekrany znajdują się na czymś w rodzaju pułki, która jest wkomponowana na środku przedniej części wnętrza. Wygląda to dobrze i zdecydowanie jest to coś innego. Szkoda tylko, że po stronie pasażera półka jest śliska, więc pełni wyłącznie funkcję dekoracyjną. Poza tym mamy tu charakterystyczne dla Mercedesa okrągłe nawiewy oraz zestaw przycisków umieszczonych w jednym rzędzie, z przełącznikami góra-dół.

Fotele są bardzo wygodne z szerokim i precyzyjnym zakresem regulacji. Testowany wariant nie miał funkcji masażu, ale jest tutaj kinetyka foteli. Czyli np. kiedy auto przyśpiesza, oparcie delikatnie się odchyli, a siedzisko uniesie. Bajer i cały czas nie mogę zrozumieć komu to potrzebne. Za to plus za możliwość wydłużenia siedziska, dzięki czemu nawet nieco wyższe osoby mogą mieć jego koniec pod kolanem, co pozwala odciążyć uda i rozsiąść się bardzo wygodnie.

Z tyłu mamy bardzo dużo miejsca. Bryła auta sugeruje, że sufit powinien być wysoko i faktycznie nad głową mamy dużo miejsca. Jak też przed sobą. Nawet jeśli osoby z przodu mają dosyć mocno odsunięte fotele, można tu nadal zmieścić bardzo długie nogi pasażerów.

Czytaj też: Test Suzuki Across, czyli RAV4 z innym znaczkiem. Zwinny, wygodny, ale woła więcej nowoczesności

Mercedes EQB rozpieszcza nagłośnieniem i systemem kamer, ale nie wszystko jest różowe

Mercedes EQB jest wyposażony w dwa, nietypowo niskie ekrany. Ma to swój urok, bo grafiki są bardzo dobrej jakości i na mniejsze powierzchni wygląda to szalenie efektownie. A nadal wszystko zachowuje wysoką funkcjonalność i interfejs jest bardzo czytelny.

Po Menu poruszamy się dotykowo, albo za pomocą dużego touchpada. Nie działa on jak komputerowy, a odczytuje proste gesty przesuwania palcem na boki oraz góra-dół. Po czasie jest to o wiele wygodniejsze, niż się może wydawać. Ale na tym nie koniec, bo kierowca po ekranie głównym może poruszać się w taki sam sposób, malutkim touchpadem na kierownicy.

Ogółem Menu jest rozbudowane, ale bardzo proste i intuicyjne. Bardzo łatwo można dostać się do najważniejszych funkcji, a te związane np. z funkcjami auta są dodatkowo wyciągnięte w formie wygodnych skrótów.

Ekran kierowcy to jedna wielka personalizacji. Możemy go maksymalnie uprościć do minimalistycznych zegarów, albo zasypać go informacjami. Do dyspozycji mamy niemal dowolną zmianę tego, co jest wyświetlane na zegarze lewy, co jest na zegarze prawym oraz co znajdzie się pomiędzy nimi.

Jeśli to za mało, to dodatkową porcję informacji można wyświetlić na sporym, wygodnym head-upie.

Do dyspozycji mamy bardzo rozbudowany i świetnie działający system kamer. Możemy podejrzeć widok każdej z nich, albo zdać się na widok360. Uzupełnieniem jest asystent parkowania. Auto same wjedzie w miejsce parkingowe, ale kierowca musi sam zmieniać biegi i oczywiście mieć hamulec w pogotowiu. Na wszelki wypadek. EQB jest pod tym względem szalenie precyzyjny i potrafi zaparkować dosłownie z dokładnością do małych centymetrów.

Testowany wariant Mercedesa EQB był wyposażony w nagłośnienie Burmester, które zdecydowanie robi robotę. Dźwięk jest bardzo dobrej jakości. Głęboki, przestrzenny, z bardzo dobrym basem i szeroką skalą dźwięku. Choć warto, a nawet trzeba, zacząć użytkowanie od uruchomienia dźwięku przestrzennego. Bez tego można odnieść wrażenie, że gra tylko 1/3 dostępnych głośników. Różnica jest kolosalna.

Z dwoma rzeczami mieliśmy duży problem w EQB. Pierwszym był brak Android Auto. I co ciekawe, ten konkretny egzemplarz był testowany choćby przez kanały na YouTubie (co było widać po historii nazw parowanych smartfonów) i było widać, że u nich funkcja jest i działa. W naszym przypadku w miejscu, gdzie uruchamia się Android Auto, dosłownie nie było guzika odpowiadającego za tę funkcję. Nie pomogło nawet przywrócenie ustawień fabrycznych, zmiana kabli i smartfonów. Dziwna sprawa, ale skoro u innych działało, zrzucam to na jakiś niespodziewany błąd.

Drugą rzeczą, co mnie trochę zdziwiło, była nawigacja Mercedesa. Do tej pory bardzo ją chwaliliśmy i chętnie korzystaliśmy. Szczególnie jeśli była dostępna w opcji z rozszerzoną rzeczywistością, jak choćby w modelu EQA. Tutaj nie było ani rozszerzonej rzeczywistości, ani też… dobrego działania. Nawigacja lubiła się zgubić i zmieniać zdanie co do trasy nawet kilka razy na minutę. Ale wiedząc, że w Mercedesie potrafi to przecież działać o niebo lepiej zakładam, że może to być kwestia odpowiedniej aktualizacji.

Czytaj też: Test Volvo C40 Recharge Twin Motor – elektryczna rakieta

Mocy nie powinno zabraknąć

Sylwia Januszkiewicz

Mercedes EQB jest dostępny w 3 wariantach silnikowych – EQB 250 o mocy 190 KM i 385 Nm momentu obrotowego, EQB 300 4MATIC o mocy 228 KM i 390 Nm momentu obrotowego oraz EQB 350 4MATIC o mocy 292 KM i 520 Nm momentu obrotowego. Uwagę zwraca przede wszystkim przeskok w momencie obrotowym pomiędzy 350 4MATIC, a pozostałą dwójką i ma to przełożenie na osiągi. Przyspieszenie 0-100 km/h zajmuje mu zaledwie 6,2s, podczas gdy jego „słabsze” rodzeństwo potrzebuje na to odpowiednio 9,2s dla wersji 250 i 8s dla wersji 300 4MATIC. Prędkość maksymalna została ograniczona do 160 km/h dla wszystkich wariantów, więc nie poszalejecie. Nie powinno to jednak nikogo dziwić – ten średniej wielkości elektryczny SUV nie jest celowany w klienta lubiącego bawić się w GTA na drogach.

Uroki elektrycznych odpowiedników aut spalinowych. Pod maską jest… wszystko. Na wierzchu.

EQB ma być komfortowy, praktyczny i ekologiczny i, co tu dużo mówić, taki właśnie jest. Zawieszenie jest miękkie i nawet jeśli nie zdecydujecie się na dodatkowy pakiet w postaci adaptacyjnego systemu tłumienia drgań, będziecie zadowoleni. Bardzo ładnie wyłapuje nierówności i potraktuje Wasze tyłki łagodnie nawet na średniej jakości nawierzchniach.

Czytaj też: Test BMW i4 – radość z jazdy!

Mercedes EQB ma przyzwoity zasięg

Wszystkie warianty EQB zostały wyposażone w takim sam akumulator o pojemności 66,5 kWh. Według producenta pozwala to na przejechanie odpowiednio 469 km dla modelu 250 i 420 km dla modeli 300 4MATIC oraz 350 4MATIC. Czy da się to zrobić w praktyce? Sprawa jest skomplikowana.

Zależy to od wielu rzeczy – jak jeździcie, gdzie jeździcie, w jakich warunkach jeździcie. Próbowaliśmy osiągnąć wynik podawany przez producenta, niestety nie udało nam się. W trybie miejskim EQB zużywał 19,7 kWh/100 km co oznacza, że na jednym ładowaniu byłby w stanie przejechać w takich warunkach 335 km. Trochę lepiej wyglądało to na drogach krajowych z ograniczeniem do 90 km/h. Podczas jazdy bez przekraczania prędkości auto zużywało 16,8 kWh/100 km, więc na jednym ładowaniu dałoby się nim przejechać ok 396 km. Był to wynik najbardziej zbliżony do podawanego przez producenta. Jeśli jednak zaplanujecie rodzinny wyjazd, a wybrana przez Was trasa prowadzi przez autostradę, czekają Was częstsze ładowania. Po ustawieniu tempomatu na 140 km/h i przejechaniu w ten sposób kilkudziesięciu kilometrów, zużycie zatrzymało się na 23,4 kWh/100 km co przekłada się na 284 km zasięgu, natomiast po jego wyłączeniu i jeździe w zakresie 120-140 km/h było to aż 25,9 kWh/100 km pozwalające na przejechanie 257 km na jednym ładowaniu. Tak więc, moi mili, o ile jedziecie wolno, dacie radę dobić do 400 km, ale już na trasach szybkiego ruchu nastawcie się na częstsze ładowania. Lub róbcie za towarzyszy niedoli TIR-ów.

Chociaż wyniki zużycia na trasach szybkiego ruchu nieco rozczarowują, jazda w mieście i na drogach krajowych zadowala. Załóżmy, że w ciągu dnia macie do przejechania 40 km – praca, szkoła, zakupy etc. Zakładając, że mieszkacie w mieście, zużyjecie ok 7,9 kWh (jeśli Wasza codzienna trasa obejmuje małe, podmiejskie miejscowości – jeszcze mniej). Nawet jeśli nie macie wallboxa i korzystacie z gniazdka 230V (zwykłe gniazdko), uzupełnienie „wyjeżdżonej” energii zajmie Wam niecałe 4 godziny i nawet po przewidywanych jesienią, trzykrotnych podwyżkach stawek za prąd (przewiduje się ok 1,70 zł za 1 kWh) koszt łądowania wyniesie ok 13 zł. Dla porównania –miękka hybryda spali Wam w takich samych warunkach ok 3 l benzyny, co będzie Was kosztowało ok 20 zł na dzień dzisiejszy, a jesienią – kto to wie? Osobiście nie mam ochoty zgadywać. Oczywiście, w najlepszej sytuacji są właściciele instalacji fotowoltaicznych – możecie w zasadzie jeździć za darmo i patrzeć z politowaniem na wszystkie powyższe wyliczenia ?

Jeśli na co dzień pokonujecie większą ilość kilometrów, pozostaje opcja ładowania za pomocą wallboxa. To takie fajne urządzonko, które (zakładając, że Wasza instalacja elektryczna na to pozwoli) będzie ładować Wasze auto w domu z mocą nawet do 22 kW. Co prawda EQB jest w stanie przyjąć do 11 KW prądu zmiennego, więc nie wykorzysta wallboxa w 100%, jednak w dalszym ciągu pięciokrotnie skróci czas ładowania Waszego auta.

Z moich powyższych wynurzeń wyłania się jeden wniosek – jeśli macie dom, wszelkie histerie przeciwników elektryfikacji możecie włożyć między bajki. Jeśli nie pokonujecie dziennie więcej, niż 100 km, nawet zwykłe gniazdko wystarczy Wam do ładowania auta i nie odczujecie różnicy między BEV-em a autem spalinowym.

Jeśli wybieracie się w dłuższą podróż, jest trochę trudniej, ale z pomocą przychodzi nawigacja Mercedesa. Pomoże Wam w zaplanowaniu trasy tak, aby była ona jak najkrótsza – wybierze najszybsze ładowarki dostępne po drodze, aby skrócić czas ładowania, a tym samym Waszej podróży. Więcej o tym w kolejnym teście, bo temat powiązania tego i innych funkcji elektrycznych Mercedesów z aplikacją jest zbyt ciekawy, aby tratować go po macoszemu.

Czytaj też: Test BMW iX. To najmądrzejsze BMW w historii

Systemy bezpieczeństwa. Dzieci pod ochroną

Ponieważ EQB to z założenia auto rodzinne, warto przyjrzeć się jego poziomowi bezpieczeństwa w kontekście najmłodszych pasażerów. Podejrzewam, że nikt nie będzie zdziwiony pięcioma gwiazdkami przyznanymi naszemu elektrycznemu SUV-owi przez Euro NCAP, jednak zatrzymajmy się na chwilę przy tym temacie. Ochronę osób dorosłych przebywających w aucie oceniono na 95%, natomiast dzieci – 91%.  Po przeprowadzeniu kompletu testów zderzeniowych ochrona krytycznych części ciała małych pasażerów zdobyła najwyższe oceny. Zastanawiacie się pewnie, dlaczego w takim razie ochronę dzieci oceniono na 91%, a nie na 100%, prawda? Śpieszę z wyjaśnieniem – ze względu na brak zintegrowanych fotelików dziecięcych, a także brak instalacji Isofix oraz i-Size na siedzeniu pasażera z przodu, na środkowym miejscu w drugim rzędzie siedzeń oraz w trzecim rzędzie siedzeń (tak, można dokupić trzeci rząd siedzeń). Jeśli prawidłowo zainstalujecie odpowiednio dobrane foteliki dziecięce w przeznaczonych do tego miejscach, możecie cieszyć się świadomością, że dzieciaki mają zapewnioną ochronę na wysokim poziomie.

Czytaj też: Test Renault Arkana E-Tech. Więcej niż 24 godziny z hybrydą Renault

Wyposażenie i cena

EQB to auto elektryczne, więc tanio raczej nie będzie. Jeśli dodamy do tego fakt, że to Mercedes, „raczej” zmienia się na „na pewno”.

Ceny wyposażenia standardowego zamykają się w przedziale 228 100 zł – 251 100 zł. Nie jest źle prawda? Chciałabym jednak ostudzić entuzjazm, który mógł się u niektórych z Was pojawić. Tutaj za wszystko trzeba dopłacić. Mamy cały wachlarz mniej lub bardziej powiązanych ze sobą linii i pakietów, które potrafią bardzo szybko podbić cenę auta o kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Nie będę wdawać się w szczegóły, ale jedno mogę Wam powiedzieć – jeśli chcecie mieć przyzwoicie wyposażonego Mercedesa EQB, szykujcie się na wydatek rzędu 300 000 zł. Czy to drogo, czy tanio – patrząc na rynek, zdecydowanie da się zrobić to taniej, ale czy ta cena odstraszy obecnych klientów marki? Bardzo wątpię.

Czytaj też: Test BMW 2 Active Tourer 223i – mówią, że to nie powinno być BMW. Mają rację?

Mercedes EQB poleca się rodzinom z dostępem do… gniazdka

Arkadiusz Dziermański

Seria B Mercedesa nie jest zbyt popularna na polskich drogach, albo zwyczajnie nie rzuca mi się zbytnio w oczy. Choć przy tym kształcie nadwozia… raczej ciężko jest przegapić te auta. Ale nie będziemy się pastwić nad wyglądem Mercedesa EQB. Nie jest efektowne, ale ma w sobie sporo elegancji.

To auto zdecydowanie dla osób potrzebujących dużo przestrzeni. Dla pasażerów, bagaży, albo bagaży i pasażerów. Jest to połączone z bardzo dobrze wykonanym wnętrzem. Do tego mamy dobre osiągi, pozwalające na dynamiczne manewrowanie w mieście i wygodną jazdę w trasie. A ograniczenie maksymalnej prędkości zadba o stan portfela w kwestii obecnych cen mandatów, ale też pozytywnie wpłynie na zużycie energii. Które mocno rośnie wraz z prędkością. Mercedes EQB to bardzo dobry wybór dla osób, które nie pokonują zbyt często bardzo długich tras i są w stanie go ładować w domu, czy miejscu pracy.